czwartek, 3 października 2013

3.

Obudziłam się w szpitalu, podpięta do jakiś maszyn. Znowu. do sali, w której leżałam wszedł lekarz.
- W końcu się pani obudziła.- uśmiechnął się, pokazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Co mi się stało?
- A więc była pani ofiarą napadu chorej psychicznie kobiety, która uciekła z izolatki. Lekarze ze szpitala psychiatrycznego jeszcze nie wiedzą jak to się stało. Zadała pani cios w ramię. Straciła pani dość dużo krwi. Rany nie są dość głębokie, więc myślę że nie długo pani wyjdzie.
-Znowu mnie zabiorą do psychiatryka?
- Tak, gdy tylko będzie pani zdrowa.
Świetnie. Resztki życia mam spędzić jeżdżac z jednego szpitala do drugiego. W sumie jeszcze nie wiadamo czy raka da się wyleczyć, ale lekarze twierdzą że szanse są małe. Nie wiedzą kiedy umrę i czy wogóle umrę. Myślę, że moje życie tutaj nie będzie trwało długo. Wykańczam się psychicznie. Życie tutaj nie jest dla mnie, to nie moja bajka.
Moi rodzice nawet nie przyszli poudawać idealnej rodzinki. To jest śmieszne. Serio. Jest jeden plus: przynajmniej nie musze ich widywać. Co prawda w domu tez nie za często ich widywałam. Ciągle ich nie było. Nie chcieli mnie widzieć i rozmawiać. Nie mam za grosz do nich szacunku. Najchętniej splunęła bym im w twarz. Oni mi pewnie też. Jestem dla nich nic nie wartą szmatą. Nikim więcej.
Niespodziewanie do mojego 'pokoju' weszli moi kochani, zatroskani rodzice.
- O ! Patrzcie tylko kto przyszedł w odwiedziny! Kochani rodzice we własnej osobie.
- Nie rób scen, tylko mów co ci znowu jest. - niecierpliwił się ojciec
- Tak, bo was to na pewno obchodzi.
- Mów - powiedziała matka.
- Zostałam napadnięta przez psycholkę, która chciała mnie zabić. -powiedziałam szybko, na jednym wydechu.
-Długo będziesz tu leżeć? - zapytała matka.
- Nie wiem.
- Jedziesz jeszcze do psychiatryka? - zapytał ojciec.
- Nie wiem.
- To co ty kurwa wiesz?!
Obróciłam się. Teraz leżałam tyłem do nich. Po policzku spłynęłam mi łza. Po co ja się przejmuje?
- Idziemy stąd. - powiedział ojciec do matki.
Wstali i wyszlibez słowa. Nie nawidzę ich. Jest we mnie tyle nienawiści. Mam ochotę sie zabić. Nie mam już nic. Zostałam sama. Jest we mnie pustka.
DO mojego 'pokoju' wszedł lekarz.
- od dziś będziesz mieć nową koleżankę na sali. - uśmiechnął sie jak zwylke.
- Co? Kogo? - Byłam zdziwiona. Nie chce tu nikogo. Chce być sama.
- Zobaczysz. Na salę wejdzie koło wieczora.
Czekałam. Byłam ciekawa kto to. Myślałam o Maxie. Tęsknie za nim bardzo. To chore. Nie nawidzić kogoś i kochać jednocześnie. Nie rozumiem tego. To takie nienormalne. Nic w moim życiu nie jest normalne. Lubie samotność, choć czasem jest to trudne. Nawet jako dziecko wolałam bawić się sama.
Myślałam tak, aż w końcu nadszedł lekarz.
-Gotowa?
- emm, nie bardzo.
Doktor się odsunął, żeby inni lekarze mogli wjechać na salę z łóżkiem.
Nie mogłam uwierzyć. Te włosy, ta twarz. Tak! To ta samo osoba która chciała mnie zabić w psychiatryku! Nie wierze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz